Mądrze inwestując

spełniasz marzenia

Mądrze inwestując

spełniasz marzenia

Analiza rynku >> Dylematy inwestora: Jak koronawirus pomógł...

Dylematy inwestora: Jak koronawirus pomógł inwestorom ziemskim

Na każdym kryzysie ktoś traci i ktoś zarabia. Straciły firmy szkoleniowe – zyskały doradcze. Kto wszedł w mieszkania pod wynajem, czy condohotel, nie będzie miło wspominać drugiego kwartału. Kto jednak zainwestował w ziemię, raczej nie ma powodów do narzekań…

Koronawirus diametralnie zmienił naszą rzeczywistość. Oczywiście epidemia nie jest niczym dobrym, ale można dostrzec w niej też pozytywy. Odkryliśmy, że mamy rodziny i sąsiadów – co prawda w niektórych przypadkach skończy się to rozwodem lub będzie zarzewiem sąsiedzkiej kłótni, to jednak niewątpliwym atutem jest spędzanie większej ilości czasu z najbliższymi.

Epidemia to też dobry czas na pomyślenie o finansach. Może zarabiamy mniej (są wyjątki!) i wielu z nas boi się o utrzymanie pracy, a w konsekwencji skurczyły się nasze możliwości inwestycyjne, ale oznacza to, że tym bardziej należy uważniej dobierać produkty inwestycyjne.

Od samego początku eksperci wskazywali, że należy uważniej zainteresować się ziemią. Dlaczego? Można do znudzenia powtarzać… Bo nie da się jej wyprodukować, a tym samym są jej ograniczone zasoby. Bo ceny ziemi w dłuższej perspektywie zawsze rosną. Bo mamy akt notarialny. Bo… Powodów można wymieniać jeszcze tysiąc, a epidemia wskazała na tysiąc pierwszy – bo w czasie kwarantanny fajnie mieć miejsce, gdzie nie trzeba gnieść się na małej powierzchni w bloku, i gdzie ryzyko zarażenia jest znacznie mniejsze z uwagi na mniejszy kontakt z ludźmi.

Czy zatem może kogoś dziwić, że ceny poszybowały? Raczej nie. I raczej nie można się spodziewać, że się zatrzymają – atrakcyjne działki rozchodzą się w mgnieniu oka, mimo znaczącego wzrostu ceny. Ludzie szukają po prostu ucieczki przed miejskim zgiełkiem, a koronawirus jedynie przyspieszył decyzję o ewakuacji z miasta. Z oczywistych względów ryzyko zarażenia w dużym mieście jest większe. Ale to nie jedyny powód. Przepisy Tarczy Antykryzysowej upowszechniły świadczenie pracy na odległość – obok dotychczasowej telepracy, pojawiła się praca zdalna, która przecież może być świadczona praktycznie z dowolnego miejsca.

Z drugiej strony skok wartości ziemi przyciąga inwestorów, którzy kupują ziemię w celu jej późniejszej odsprzedaży. Jeden i drugi tym nabywcy napędza popyt, a podaż jest przecież ograniczona. Przy takim zbiegu cena gruntu musi rosnąć.

Czy zatem wciąż jest dobry czas na zakupy? Zdecydowanie tak. Wciąż jest potencjał, wciąż są możliwości. Co więcej, jeżeli chcemy znaleźć działkę, na której stworzymy naszą małą ojczyznę, to lepiej się pospieszyć, żeby nie przepłacić. Jeżeli zaś chcemy kupić grunt inwestycyjny (z nastawieniem na późniejszą odsprzedaż), to praktycznie każdy czas jest dobry, ale oczywiście stopa zwrotu z inwestycji jest wyższa, gdy wartość gruntu gwałtownie rośnie. Dlatego też w tym przypadku lepiej zbytnio się nie ociągać, tym bardziej, że przed nami jeszcze ponad połowa wakacji, a po wakacjach przychodzi jesień – naturalny okres wszelkich infekcji. Można się spodziewać, że liczba zarażonych będzie gwałtowanie rosła, a rząd raczej nie zdecyduje się na ponowny lockdown gospodarki, co tylko pogłębi problem. Jeżeli tak się stanie będzie jeszcze silniejsza presja na szukanie bezpiecznego miejsca z dala od miasta.

Na każdym kryzysie ktoś traci i ktoś zarabia… Ci, co dokonali zakupu przed erą COVID-19 teraz odcinają kupony. Wzrost cen działek może z nawiązką zrekompensować utratę części bieżących przychodów. Pozostaje im spokojnie czekać do upływu pięciu lat od końca roku nabycia, aby sprzedać działkę bez podatku.

Ci zaś, co chcieliby zainwestować teraz muszą liczyć się z koniecznością zapłaty wyższej kwoty. Wyższa kwota dzisiaj, za kilka lat będzie zapewne wielką okazją, więc wciąż warto rozważyć zakup gruntu.

Artykuły z video